Strony

czwartek, 23 sierpnia 2018

[TŁUMACZENIE + SESJA ZDJĘCIOWA] ] Amerykański magazyn FLAUNT


 
21 SIERPNIA 2018
_

KRIS WU
Powiedzmy sobie wprost: nie macie wiele wspólnego z Krisem Wu.

Prawdopodobnie nigdy nie zagraliście w filmie, który zarobił 550 milionów dolarów na całym świecie tak jak ten urodzony w Chinach i wychowany w Kanadzie artysta. Można z całą pewnością stwierdzić, ze również nie debiutowaliście jako pierwsza osoba z waszego kraju na #1 na iTunes. Nie staraliście się zawsze zrobić więcej i więcej, wasza osobowość nie popychała was dalej i dalej, do bycia pierwszym chłopakiem z chińskimi korzeniami, który reklamuje znane europejskie domy mody i staje się popularniejszy z dnia na dzień.

Mimo wszystko, jest kilka osób na naszej planecie, które mogą powiedzieć, że osiągnęły to samo, co 27-letni Wu. Jest on także gotowy na to, że mogliście nigdy o nim nie słyszeć. Kiedy spotkałem się z nim w Break Room 86 w Koreatown pewnego majowego wieczoru mógłbym powiedzieć, że zdecydował się zrobić wszystko, aby to zmienić.
Ludzie mogą uważać, że jestem kretynem. Nawet mój team twierdzi, że mógłbym po prostu siedzieć w domu i zarabiać spore pieniądze mówi Wu na temat ryzykownej kariery za oceanem, którą podjął się zrobić. Gdybym został w domu, w Chinach, i chciałbym współpracować ze znanym tam producentem, miałbym to o tak - tutaj pstryka palcami. Mimo tego, rzuciłem to wszystko i zaczynam tutaj. Kiedy to mówi, w jego głosie daje się odczuć frustrację. Zwykle nie pozwala sobie na taką emocjonalność i odpowiada z pewną dozą chłodu oraz uprzejmości - jest to bez wątpienia wypracowany u niego przez lata profesjonalizm.
Pytanie, które pada potem tworzy się właściwie samo: czy zaczyna w Ameryce tylko dlatego, że jest już kimś w rodzaju legendy w Chinach i Korei Południowej?
Nawet jeśli początkowo zamierzał się bronić, szybko przechodzi do sedna sprawy.

Żaden muzyk z Chin będący w moim wieku nie ma jaj żeby zrobić to, co ja robię mówi Wu, a łańcuch na jego szyi połyskuje światłem padającym z baru. Chcę pokazać dzieciakom, że to da się zrobić. 
Ale najpierw, załóżmy, że to wasze pierwsze spotkanie z Wu (nazwisko to wymawia się subtelnie, "W" jest praktycznie niewymowne).

Po wyemigrowaniu do Kanady jako dziecko, w wieku 18 lat Wu został odkryty przez agencję talentów SM Entertainment. Jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się, jak tworzone są K-Popowe zespoły, to właśnie miejsca takie jak wcześniej wymieniona agencja odpowiadają za nie.
Dwunastka młodych chłopaków, w tym Wu, została dobrana do boysbandu znanego jako EXO. Od imprezowych bitów kojarzących się z Pitbullem do słodkiego popu Justina Biebera, EXO praktycznie zdominowało azjatycki rynek muzyczny w 2012 roku. Byli pierwszym koreańskim zespołem z platyną w tym dziesięcioleciu. Wypuszczali single. Wypuszczali teledyski. Wypuszczali sesje zdjęciowe. W efekcie, Wu w wieku zaledwie 21 lat miał grono oddanych fanów, koncertował na największych arenach i doświadczył tego wszystkiego, co przypada w udziale megagwiazdom.

Jednakże w 2014 roku Wu czuł się zbyt zmęczony bezustanną kontrolą i brakiem indywidualności, co jest konsekwencją tworzenia części boysbandu. Tak samo jak Justin Timberlake, zdecydował się obrać samotną ścieżkę kariery. Nie obyło się bez pozwu dla SM Entertainment, w którym oskarżył ich o "łamanie praw człowieka".

Jeśli to było dla was pojechane, dalej jest jeszcze ciekawiej.

W 2014 wystartował jako solowy artysta pod pseudonimem Kris Wu (niewielu o tym wie, ale jego pierwotne imię i nazwisko to Li Jiaheng). Mimo że pierwszy utwór nagrany na ścieżkę dźwiękową chińskiego filmu "Tiny Times 3" był jego osobistą produkcją, wciąż kojarzył się z k-popem: ta delikatna linia melodyczna i wersy typu "wiatr zdmuchnął krople deszczu w kwiaty. Zmiany majaczyły już jednak na horyzoncie.
2015 rok Wu zaczął z grubej rury. Zagrał w sześciu chińskich filmach na przełomie lat 2015-2016. W tym w kultowym już "The Mermaid", który uznano za najobrzydliwszy film w historii kraju. Burberry wybrało go na ambasadora swojej marki. Pojawił się na gali Met i zagrał w NBA All-Stars ramie w ramię z Justinem Bieberem (Kanadyjczycy!). Jeśli już wcześniej był gwiazdą, teraz paparazzi po prostu za nim biegali. Zwłaszcza po kontynencie azjatyckim.

Ale to wciąż nie satysfakcjonowało Wu. Następnym krokiem było wzięcie udziału w programie "The Rap of China", szalenie mindfuckową wersją American Idola. Z młodymi chińskimi raperami zamiast piosenkarzy. Nawet spora oglądalność nie odda tego, jak wielkie zainteresowanie wzbudził ten gatunek muzyki w Chinach po emisji programu. Wu nie odegrał tam małej roli. Jako bardzo surowy juror zasłużył sobie na miano chińskiego Simona Cowella. Grzeczy, ułożony chłoptaś z boybandu gdzieś zniknął: zastąpił go surowy, zdystansowany sędzia ubrany od stóp do głów przez markę Supreme i niszczący płonne nadzieje uczestników poprzez diamentowy mikrofon (to nie brzmi zajebiście, to JEST zajebiste!).

To jest właśnie ten rodzaj Wu, który dąży do przejęcia amerykańskiego rynku.

Staram się zbudować most między Wschodem i Zachodem deklaruje. Chcę być Jackie Chanem muzyki, żebyś mówiąc o chińskich brzmieniach, mówił o mnie.
Jeśli brzmi to niedorzecznie, zauważcie, że poczynił u temu spore kroki. W 2017 roku pojawił się w kawałku Travisa Scotta, "Deserve" (POLSKIE NAPISY TUTAJ!), w którym zawarto wszystko to, co nowy hip-hop ma do zaoferowania: melodyjny refren, sporo autotune oraz tekst skoncentrowany na chęci znalezienia kobiety na seks.

Utwór znalazł się na pierwszym miejscu listy iTunes i sprawił, że Ameryka zainteresowała się nim. Międzynarodowa wytwórnia płytowa, Universal, podpisała z nim kontrakt.
Teraz Wu przygotowuje się do wydania albumu pełnego melodyjnego rapu. Zostanie on nagrany w kilku językach. Data wydania nie została jeszcze ogłoszona, ale powinniście się go spodziewać w najbliższej połowie roku. Chcę się wybić powiedział mi. Niektórzy już teraz wiedzą kim jestem i chciałbym, żeby mieli dostęp do mojej muzyki.

Wu ma nadzieję, że miliony obserwujących na portalach społecznościowych przełożą się na wyniki sprzedaży i pobrań albumu. Zachodnie korporacje jak Burberry czy Universal wiedzą co robią zatrudniając kogoś takiego jak Wu. W nadchodzącej zglobalizowanej przyszłości, każdy może osiągnąć sukces, a Chiny stające się potęgą ekonomiczną, z coraz większą ilością obywateli klasy średniej, wkrótce mogą być najlepszym rynkiem na świecie. To może zapewnić Wu, jednemu z nielicznych czujących się jak w domu na obu półkulach, pozycję naprawdę potężną w świecie hip-hopu. Nawet jeśli nigdy o nim nie słyszeliście. Jeszcze.


tłumaczenie: Ulf@KrisWuPoland
cr: flaunt.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz