wtorek, 4 października 2016

[TŁUMACZENIE + SESJA ZDJĘCIOWA] GQ China październik 2016

KRIS WU: ŻYĆ DLA SIEBIE
W przemyśle od 17. roku życia; debiutował w wieku 22 lat, a jako 24-latek powrócił do Chin, by samem decydować o swojej karierze. Kris Wu stoi przed kolejnymi, wielkimi wyborami swojego życia. Nie wydają się one być już tak odległe i nierealne jak kiedyś.

Kris zawsze powtarza, że jego pierwszy ciężki wybór był wtedy, gdy stał u progu kariery koszykarskiej, a pierwsze poważne potknięcie to moment, w którym wiedział, że nie da rady przejść przez ten próg. Porzucenie kariery sportowca wpłynęło u niego na wybór świata rozrywki jako nowej drogi.

Nie liczy się dla niego jak bardzo jest znany. Liczy się tylko czy jest dobry, w tym co robi czy też nie. "W tym świecie bierna postawa jest niewskazana" mówi, "Ludzie powinni żyć sami dla siebie."
Niedawno Kris Wu zrobił sobie dłuższe wakacje. Wraz ze swoim najlepszym przyjacielem spoza świata rozrywki, Kevinem, wyrwał się do Los Angeles na 15 dni. Zauważył, że w mieście zaszła wielka zmiana. Prawie wszyscy przechodnie szli przed siebie z pochylonymi głowami utkwionymi w telefonach komórkowych oddając się mobilnej rozgrywce.

Pojechał na plażę planując zabawić się w lunaparku ze świetnymi kolejkami górskimi i karuzelami. Kiedy tylko zaparkował samochód, grupa ludzi przebiegła do niego z plaży. Rozejrzał się przekonany, że przybył jakiś celebryta, ale okazało się, że to tylko gracze Pokemon Go łapiący rzadkiego stworka. Niewiele osób podnosiło głowy znad smartfonów, ale gdy przechodził, kilkoro ludzi patrzyło za nim i pytało znajomych "Czy to był Justin Bieber?"

Mimo wszystko Kris wspomina wycieczkę jako satysfakcjonującą i relaksującą. Dzięki ludziom zatopionym w grze być może uniknął "problemu sławnych ludzi", czyli bycia rozpoznanym. Popularny w Chinach, tęsknił za takimi dniami, gdy mógł spacerować po mieście nie przyciągając cudzych spojrzeń. W przyszłości ma nadzieję na więcej takich momentów.

"Życie bez wolności jest przerażające"
Po zakończeniu sesji zdjęciowej dla GQ, Kris Wu od razu wskoczył w swój wygodny, przydługi T-shirt i rozłożył się na tylnym siedzeniu samochodu opierając nogi o przednie siedzenie, żeby było mu jak najwygodniej. Odsłonił obojczyki rozmasowując je palcami i zwrócił się do dziennikarza: "Możemy zaczynać".

Kris powtarza, że jego osobowość "nie potrafi istnieć bez wolności". Nieważne jak bardzo denerwuje się podczas pracy, zawsze ma przy sobie odtwarzacz z muzyką, żeby się zrelaksować. Lata życia za granicą zmusiły go do porzucenia hip hopu. Jednak gdy tylko włącza przycisk odtwarzania, a muzyka zaczyna płynąć ze słuchawek, kompletnie się rozluźnia; zmienia się cała jego postawa.
Przejmowanie inicjatywy było tym, co pomogło mu zacząć nowe życie po powrocie do Chin dwa lata temu. "Zagrasz dobrze tylko, jeśli będziesz traktował członków ekipy filmowej jak rodzinę" powiedział mu jeden z reżyserów, a słowa te od razu stały się mottem Krisa. Tak samo jest z wywiadami. Kris zachowuje się jakby przyjmował gościa we własnym, słonecznym salonie i jako gospodarz robi wszystko, żeby ten czuł się dobrze. 

Od 2014 roku pojawił się w ośmiu filmach. Tak jak u innych topowych aktorów, każda minuta się dla niego liczy. Wykorzystuje swój czas efektywnie, płynnie przechodząc z jednej pracy do drugiej. Zaraz przed sesją dla GQ znajdował się w Szanghaju na evencie poświęconym napojom alkoholowym, potem miał sesję do innego magazynu, a jeszcze w środku nocy gnał na przymiarkę kostiumów do kolejnej produkcji. Miał do założenia 20 różnych zestawów ubrań i właściwie nie spał całą noc. Kolejny dzień natomiast przyniósł mu całą masę zdjęć do różnych gazet. Przed kamerami jest ożywiony, ale w samochodzie pozwala sobie na to, by zmęczenie pojawiło się na jego twarzy. Poza tym zachowuje się profesjonalnie i odpowiada na pytania zwyczajnym tonem głosu. 

"Jak to jest być zajętym?" zastanawia się chwilę nad odpowiedzią. "Odrętwiały, czuję się jakbym odrętwiał w czasie. Pracuję tak dużo, że nie mam wielu przyjaciół. Jestem coraz bardziej zdystansowany od prawdziwego życia, od realnego świata."

Zaraz po powrocie do Chin został ciepło przyjęty i grupa jego zawodowych znajomych powiększyła się. Wszyscy nagle chcieli się z nim spotkać, ale w ich życiach było tyle zajęć, ze umówienie się na pogawędkę rozciągało się nieraz niemal do roku czasu. W świecie rozrywki słowa "Do zobaczenia" mogą znaczyć, że nie zobaczą się już nigdy, że ich drogi nie zetną się nigdy potem, nawet nie miną się ze sobą na lotnisku. 

"To nie tak, że chciałbym stale się bawić i spędzać z kimś czas. L lata, kiedy potrzebowałem tego najbardziej już dawno minęły." Kris Wu Wspomina  ten sposób lata, które spędził jako trainee w jednej z koreańskich agencji. Był wtedy samotny nie przez brak ludzi, ale przez brak czasu na spędzanie go z nimi, gdyż zajmowały go nieustanne zajęcia i ćwiczenia. 

"Dzisiejszy" Kris ma radę dla wszystkich, którym się spieszy. "Zatrzymajcie się na chwilę i zobaczcie, czy nadszedł już Wasz czas."

Ale kto w tym pędzącym szybko świecie ma choć chwilę na zastanowienie się?
"Ktokolwiek czuje się gotowy; ktokolwiek jest pierwszy, by powiedzieć "Nie zrobię tego znów, ale przerwę na chwilę, zastanowię się, pomyślę, chcę korzystać z życia, chce mieć czas" wie, jak trudno jest to powiedzieć, powstrzymać siebie, Jest ciężko, naprawdę ciężko. Gdyby to było takie proste, każdy by się zatrzymywał. Ale konkurencja gdziekolwiek, nie tylko w przemyśle rozrywkowym jest tak silna, że zaraz przyjdą kolejni, niezatrzymani i zajmą twoje miejsce."
Kris przyznaje, że początkowo bardzo się tego bał. 
" To jest prawda, nikt nie wie co przyniesie kolejny dzień, więc każdy żyje dniem dzisiejszym, robi wszystko dzisiaj, nie zastanawiając się nad przyszłością."

W czasie przeprowadzania wywiadu na ekranach kin króluje film "Sweet Sixteen" z Krisem w jednej z głównych ról. Planował obejrzeć w sekrecie ten film, ale w końcu się poddał - z jego wzrostem, nawet w ciemnej sali przyciąga się uwagę. 

"Wolność to jedna z podstawowych ludzkich potrzeb; jej brak jest przerażający". Z perspektywy wolności Kris czuje, że w jego życiu nie ma niczego do zazdroszczenia. Mimo to przyznaje, że dla człowieka w branży jest to oczywiste, tak jak wzloty i upadki są oczywiste dla każdej osoby. "Wybrałem tę drogę, wiec wziąłem na siebie odpowiedzialność za to, co się na niej dzieje. Jednak ludzie czasami robią coś bez pomyślunku sądząc, że jeśli wejdą na jedną z dróg, mogą bez bólu zawrócić i podjąć inną wędrówkę. Ale tak nie jest. Nie ma niczego bez bólu. Dlatego może warto się zatrzymać i zastanowić?"

"Najbardziej na świecie przeraża mnie to, że w przyszłości moje życie zostanie pożarte przez pracę, a ja będę tylko wegetował w tym wszystkim, nie widząc w niczym sensu. Dlatego staram się robić wszystko to, co sprawiało mi radość na początku drogi. Koszykówka, spotkania z przyjaciółmi, podróżowanie." 

Samochód mknie autostradą niespiesznie, Kris mocniej opiera się na siedzeniu. 

"Tylko jeśli moja praca daje pożądane efekty, mam prawo głosu"
Sesja zdjęciowa dla GQ została przeprowadzona na sali gimnastycznej uniwersytetu w Szanghaju; boisko do koszykówki, 21 piłek i 46 uczniów z klas trzecich i czwartych pobliskiej szkoły. 

Dzieciaki wiedziały dobrze kim jest Kris, co trochę skomplikowało pracę - krzyczały podniecone na jego widok prosząc go kilkanaście razy, by wrzucił dla nich piłkę do kosza, po czym go "obskoczyły" czepiając się fragmentów jego ubrań lub po prostu do niego tuląc. Kris uśmiechał się promiennie, trochę rodzicielsko, a w czasie przerwy założył wygodne buty i rozegrał krótki mecz z kilkoma chłopcami. 

Widział w tych chłopaczkach młodszego siebie - jedenastoletniego Krisa z Kantonu mieszkającego w Kanadzie. To wtedy właśnie zaczęła się jego przygoda z koszykówką, pierwsze marzenie, w którym nie przeszkadzał mu brak techniki ani treningu, a nawet fakt, że niewyćwiczone ręce miały trudności z dorzuceniem piłki do kosza. 

Do dzisiaj jest dumny z siebie i osiągnięć na boisku, które pojawiły się, gdy zaczął trenować. "Jeśli dzisiejszy dzień sprawi, że choć jedno z tych dzieci polubi kosza, to to będzie dla mnie ogromnie wiele znaczyło."

Jakim typem osoby jest Kris Wu? Ludzie, którzy z nim pracowali nazywają go zawsze profesjonalistą. 

Jakim aktorem jest Kris Wu? Na odpowiedź na to pytanie trzeba jeszcze trochę poczekać.

"Kiedy ktoś mnie prosi, żebym ocenił swoje aktorstwo wiem, że to straszliwie trudne zadanie. Zawsze sobie powtarzam, że aktorstwo szlifuje się z czasem. Jeszcze za wcześnie, by siebie oceniać. Wciąż mam przed sobą długą drogę zanim stanę się dobrym aktorem" mówi.

"Czymkolwiek się nie zajmujesz, musisz wciąż nad sobą pracować. Nikt nie da ci potwierdzenia, że właśnie teraz jesteś najlepszym z możliwych. Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że zawsze daję z siebie jak najwięcej jestem w stanie. Zawsze będę wykonywał swoją pracę najlepiej jak w danym momencie umiem. Tutaj możecie mi wierzyć, tutaj nigdy się nie zmienię. Jeśli coś robisz tak po prostu, na "odwal się", to cała twoja praca jest bez sensu. Tylko jeśli moja praca daje pożądane efekty, mam prawo głosu."

"Akceptuję w pełni to, że raz mi się powiedzie, a raz nie." Jako aktor Kris zdaje sobie sprawę, ze każdy film niesie ze sobą zarówno pozytywne jak i negatywne głosy. "Społeczeństwo jest surowe, trzeba być jak najlepszym. Jeśli nie jesteś w stanie piąć się ku temu, będziesz spadać w dół."

W czasie wywiadu Kris dzieli się z dziennikarzem wszystkimi przemyśleniami i obawami. Jest aktorem bez odpowiedniej szkoły, jego gra skupia się na tym co czuje, nie na doświadczeniu.

Pamięta, że scena kończąca "Sweet Sixteen" była dla niego bardzo znacząca. Zaraz po przeczytaniu skryptu nie spał całą noc, po prostu siedział zamyślony próbując poczuć tę scenę. "Dzięki temu, gdy na planie reżyser zawołał "Akcja!", nie byłem już Krisem, tylko błyskawicznie stałem się Xiamu."
Jeśli chodzi o muzykę, Kris Wu ma już gotową odzywkę dla wszystkim, którzy pracując z nim chcieliby coś zmieniać. "Wybacz mi, ale to moja muzyka, więc musi być według mojego planu." Jest uparty również jeśli chodzi o modę dobierając do siebie pozornie niepasujące części garderoby, które razem wyglądają zaskakująco dobrze. Tylko w świecie filmu jest gotowy się jak najwięcej uczyć i polegać na innych. 

Kris nigdy nie spiera się z reżyserami, bo każdy film to wizja właśnie reżysera. "Czasem widownia ma jakieś zarzuty dla reżysera, inaczej widzą daną postać. Ale ja jako aktor wiem, że dałem reżyserowi to, czego własnie on chciał. To jest w tym najważniejsze. 

Jego własne lęki i brak doświadczenia sprawiły, że stał się kimś, kto szybko wchodzi w daną rolę i równie prędko z niej wychodzi. "Każda rola jest inna wiec czułem, że nie mogę na dłużej zagnieździć w sobie jednej z postaci, w którą się wcielam. Zawsze mam świadomość, że to nie jestem ja, ze to inna osoba. Mam silne poczucie własnej tożsamości, co bardzo pomogło mi odróżnić Krisa Wu od filmowych postaci,"

I tak stał się niezależnym Xiamu w "Sweet Sixteen", pogodnym Cheng Zengiem z "Never Gone", starszym Tang Senem z "Podróży na Zachód 2" czy DJ'em z "xXx3", który jest w stanie używać wielu różnych rodzai broni. Oni wszyscy są nim, ale on nie jest nimi. Dokładnie czytał wszystkie oferowane mu skrypty i jeśli któraś z ról zbytnio przypominała mu poprzednią, zwykle ją odrzucał, ale czuł, że nie robi tego dlatego, iż chce, żeby każda rola była niepowtarzalna. "Potrzebuję różnorodności, sprawdzenia siebie na wielu różnych polach."

"Utrata popularności to coś normalnego"
Wywiady i sesje zakończyły się późną nocą. Kierowca zjechał z autostrady kierując się wreszcie na Szanghaj. Kris przymyka oczy słaniając je przed neonowymi światłami dostającymi się do wnętrza samochodu przez okna. Nagle się odzywa.
"Proszę pytać o co pan chce odpowiem na wszystko."
"Na wszystko?"
"Tak, na wszystko"
"Co sądzisz o fanach, którzy cię zostawiają?"
"Mamy nie tylko erę fast foodu, ale cały świat działa bardzo "fast". To powszechne, że dziś lubi się jedną osobę, a jutro inną. Zwłaszcza, jeśli ta osoba żyje z dala od ciebie i nie rozmawiacie ze sobą, ma się wtedy sporo kontroli nad sytuacją. Zawsze będą fani, którzy odejdą i zawsze będą zwykli ludzie, którzy staną się fanami. Ludzie się zmieniają i czasami starzy ulubieńcy nie pasują już do ich nowych osobowości."
"Boisz się, że któregoś dnia przestaniesz być popularny?"
"Dlaczego miałbym się bać?"
W swoim życiu doświadczył już spadku po tym, jak zaprzestał gry w koszykówkę. "Zawsze kiedy coś się traci, pozostają jakieś emocje: "Miałem to, jak mogłem to stracić" lub "Już koniec z tym, ale to chyba naturalne..." Człowiek czuje wtedy, że coś się po prostu kończy." 

Koszykówka byłą tym, co w młodzieńczym życiu Krisa przyniosło mu wiele uznania. Zaczął jako jedenastolatek i po całym dniu trenowania był czas, że zasypiał z piłką w objęciach. Nie wyobrażał sobie uprawiania innego sportu, oddał się koszykówce całym sercem i marzył o zostaniu zawodowcem. 

"Czasy się zmieniły" tak zawsze podsumowuje ten fakt Kris Wu. Jeszcze w pokoleniu jego matki, ludzkie potrzeby były bardziej powierzchowne. Idolem nastolatek był wtedy Andy Lau, a fani kupowali bilety na jego koncert tylko wtedy, jeśli ten odbywał się w ich mieście, jakby niewłaściwym było wsiąść do pociągu i pojechać gdzieś dalej. 

W czasach dzieciństwa Krisa komputery i telefony komórkowe dopiero stawały się powszechne. Jedyną rozrywką dzieciaków oprócz telewizji były salony gier albo zabawy na podwórku. Nikt z jego dziecięcych przyjaciół nie był zainteresowany światem gwiazd, a i on sam nie miał wtedy idola. Jego życie skupiało się na koszykówce. 

A potem nadeszły lata dwutysięczne, komfort życia przeciętnej rodziny poprawił się znacząco. Prawie każdy miał komórkę lub iPada. Z postępem technologicznym nadszedł internet, wygodna komunikacja i odległość między fanem a idolem uległa zmniejszeniu. Kris wie, że wiele temu zawdzięcza. "Dzięki temu fani mogą aktywnie wspierać idoli nawet z najodleglejszego zakątka świata."

Kris Wu wkroczył do branży, kiedy ten nowy system już działa, ale to nie znaczy, że czuje się on współczesnym "idolem". Prawdę mówiąc, jest jego przeciwieństwem. 

"Już nie jestem "świeżym mięskiem". Nie jestem też dzieciakiem. Przyjdzie dzień, w którym ludziom przestanie się podobać kim jestem. Utrata popularności to coś normalnego. To duża strata, ale naturalna. Więc jeśli nadejdzie dzień, w którym nikt mnie nie będzie pamiętał skłamię wtedy nie mówiąc, że nie myślę o dniach, w których byłem na okładach gazet. Ale co wtedy? Będę znów maszerować pod górę dla kolejnych pięciu minut na szczycie? Jeśli tak miałoby to wyglądać, to wolę nie schodzić z boiska do koszykówki."
Według Krisa ludzie robią różne rzeczy w różnym wieku. Dla przykładu, jako młodzi ludzie szaleją, mają swoich idoli. Kiedy on był dzieckiem szalał za Kobe Bryantem do tego stopnia, że bardzo chciał zobaczyć jego mecz na żywo. Marzył o tym, żeby Kobe podpisał mu piłkę. Śnił, że pewnego dnia będzie taki jak Kobe. Jednakże w pewnym momencie zaczął zdawać sobie sprawę, ze te marzenia mogą się zmienić, kiedy dorośnie.

"Za 10 lat będę 36-latkiem. Moi fani również będą 10 lat starsi, być może w związkach małżeńskich, być może będą mieć już dzieci. Czy wtedy będą jeszcze robić to, co robią teraz? Większość z nich na pewno nie. Ale będą żyć dla siebie. Więc nawet jeśli pewnego dnia ja nie będę popularny, ale będę wciąż żył, to będę żył dla siebie."

trans: wuyifankris
tłumaczenie: Ulf@KrisWuPoland